Na zewnątrz dzisiaj 16 stopni, wieje halny, nie jakiś mocny na szczęście, bo sprzed bloku przyniosłam tylko zapałki do cygar, które sfrunęły mężowi z balkonowego stolika. dobrze, że zapałki, a nie krzesła.
Wewnątrz mamy 38 na jednej główce, póki co bez żadnych innych objawów. Niestety, ku rozczarowaniu dziewczynki, urodzinowe party dla szkolnych koleżanek musi zostać przełożone. A szczerze mówiąc, ja też nie czuję się najlepiej, mimo tylko 36,9, czuję się jak prawdziwy mężczyzna. Ki wirus?
Mama pojutrze wraca do domu. Ida już jej zaplanowała: wraca na osiem dni, a potem przylatuje znowu na dwa miesiące. Podczas tych ośmiu dni ma do załatwienia sprawy: leki, lekarza, rehabilitację, iść do M1, na Śląską (targ), podlać kwiatki, no i potem może już do nas wracać. Proste. Pamiętam, byłam trochę młodsza, gdy swojej babci chowałam buty w dniu, gdy wracała do domu. Nie dość, że przyjeżdżała tylko na trzy dni, raz na ruski rok, to jeszcze cały jeden wieczór zabierała mi, odwiedzając swojego brata, wujka Julka. To była wielka niesprawiedliwość!
Mama spędza czas na siedząco. Śniadanie, telefon, obiad, szydełko, kolacja, krzyżówki. Nie ma potrzeby nigdzie chodzić, poruszać się, nic. 14 godzin siedzi, no przecież odcisków na dupie można dostać. Że już nie powiem, że to nuda bezbrzeżna. Z domu da się wyciągnąć z trudem i oporem, bo a czy musi?, bo a nie jadła, bo a zjadła i tak od razu to by nie wychodziła, bo w domu jest jej dobrze i najlepiej i w ogóle. Rrrany.
W pracy plaża. Szefowa leci jutro na babski wyjazd z przyjaciółkami, bo te narty, na których była dwa tygodnie temu, to się nie liczą do odpoczynku, prawda. Potem jeszcze urlop na święta, a potem to już zamknie firmę na cztery spusty, bo nie będzie czego zbierać. Odświeżyłam swoje CV i znowu zaczynam poszukiwania.
Mam taki swój święty plik excelowy, w którym zapisuję wszystko, od menu i zakupów na święta, przez porażki odchudzaniowe, po poszukiwania pracy właśnie. Od lipca do listopada 2020 wysłałam 173 cefałki, proszę państwa, z czego moja obecna pracunia widnieje w wierszu 138. To tak cholernie deprymujące, wciąż i wciąż dostawać automatyczne zwrotki, że sorry, ale nie ty, nie teraz, nie tym razem, a w ogóle to jesteś za dobra i tylko byś się u nas nudziła. Acha, jasne.
Ale jakby nie mam wyboru.
Znowu.